Nerwowy rynek pracy
Zawsze byłem ambitną osobą, chciałem dobrze zarabiać. Uznałem, że zarabianie jest tym co chce robić. Ekonomią zacząłem interesować się w roku 2005. Zaczynałem inwestować w fundusze inwestycyjne. Jestem samoukiem. W roku 2007 byłem już graczem giełdowym. Jako nieliczna osoba przewidziałem kryzys w roku 2007. Kuczyński wspominał o nim od około 2005, ja grałem na wzrost do 2007. Na kryzysie zarobiłem, większość ludzi straciła. Mogłem zarobić więcej. Byłem tez w roku 2007 jednym z najmłodszych uczestników gry na futures w jednym z Warszawskich biur maklerskich. Potrafiłem doradzać wykładowcom w co inwestuje, im również opowiedziałem o kryzysie. Zarabiałem więcej niż moi profesorowie, poznałem wiele ciekawych osób
Kryzys kryzys i po kryzysie
Po kryzysie skończyły się tak dobre zyski, co mnie irytowało. Podobno hazard, którym są futures psuje, mnie musiał zepsuć. Większość ofert pracy mnie zwyczajnie odrzucała, nawet w IT. Znalazłem swoją niszę jako programista na zlecenie oraz wykładowca (korepetycje). Do tego prowadzę tego bloga o ekonomii, który zaczyna zarabiać. Są to fajne projekty, gdzie stawka godzinowa jest sensowna, lepsza niż na umowie o prace w IT. Wolny czas spędzam od dłuższego czasu na treningach, co mi najbardziej odpowiada
Koniec dużych zysków
Brak sporych 5 cyfrowych zysków był frustrujący. Poziom stresu spadł mi jednak mocno po przeczytaniu paru książek. Przytoczę w tym artykule dwie. Pierwsza to „Kapitał XXI wieku” Thomasa Picketty. W książce znalazłem bardzo ważną myśl – jeśli ja jako inwestor zarabiam więcej na kapitale niż wynosi PKB (procentowo), to znaczy, że rozwijam się statystycznie szybciej niż reszta społeczeństwa
Książka pozwoliła mi zrozumieć, że rozwój jest pojęciem względnym, podobnie jak zarobki. Co z tego, że w stolicy zarabiałbym więcej, może 5 cyfrowo, skoro większość musiałbym wydać na utrzymanie. Kawalerka na poziomie, ewentualnie raty kredytu, droższa rozrywka. Żyjąc jak żyję i tak rozwijam się. Nie muszę już zarabiać 5 cyfrowo (na razie 😉 ), żeby czuć progres. Najważniejsze dla rozwoju inwestora jest zarabianie więcej procentowo niż wynosi PKB. W tej chwili PKB Polski to około 4-5%. Jeśli tylko utrzymujemy poziom podobny lub wyższy, przyjąć możemy, że zyskujemy. Czyli jestem w dobrej sytuacji i nie muszę się frustrować. Wierzę tym samym, że w czasie hossy zyski się zwiększą. Trzeba czekać cierpliwie
Rynek pracy w Polsce
Piszę nie raz o rynku pracy, który jest lekko rzecz biorąc zepsuty przez nieumiejętność wyceny pracy. Jestem freelancerem, by móc odrzucać projekty, które są nudne lub nisko-marżowe. Rozmowy o pracę i tak zwane negocjacje, w której pracodawcy troszkę oszukują, łamiąc prawo. Szukają programisty, po otrzymaniu propozycji współpracy 15-20% wyższej niż to co oferują, odrzucają ją i szukają innego kandydata, co fałszuje rynek. To trochę śmieszne, że pracodawca nie chce zagospodarować gotowego zasobu ludzkiego, woli tracić czas i pieniądze na dalsze poszukiwania, by udowodnić kto tu rządzi
Uspokojenie i katharsis
Jednak i na to znalazłem remedium w książce „Wojna o prace” Andrzeja Zwolińskiego. Ksiądz ten opowiada o tym, że jest 2-3 razy więcej chętnych do pracy niż wolnych miejsc. Do tego sztuczna inteligencja może zastąpić większość zawodów. To akurat wbrew pozorom mnie cieszy. Moim zdaniem nie spowoduje to zagłady ludzkości, tylko większe opodatkowanie zysków właścicieli robotów. Osobom bez pracy powinno zagwarantować dochód podstawowy rzędu 1000 zł. Czyli na rodzinę 1000 zł ojciec, 1000 zł matka 500 zł dziecko da powiedzmy 2500-3000 zł na średnią rodzinę. Nie jest to zła perspektywa, tym bardziej, że ceny produktów produkowanych przez roboty spadną. Do tego kto będzie w stanie dorobić, ten dorobi
Robotyzacja pracy
Jak pisałem na innym blogu, uważam, że w tym czasie kwitnąć będzie kultura, szkolenia, sport i inne aktywności, gdzie człowiek będzie musiał się wykazać sam, bez pomocy maszyny. Po prostu praca nie będzie już tak potrzebna, co opisuje też ksiądz (ekonomicznie, bo duchowo praca jest potrzebna). W książce poruszony jest wątek pracy dla pracy, czyli dla rozwoju duchowego, cielesnego, stawania się w czymś lepszym, rozwijania się, a nawet łączenia z Bogiem. Z tym ostatnim bym nie przesadzał, ale praca dla zysków 5 cyfrowych nie powinna być celem. Owszem dla mnie często bywała i nie widzę w tym nic złego. Jeśli jednak prowadzi to do frustracji, to lepiej skupić się na pracy dla ducha, dla poznawania innych osób, dla miłego spędzania czasu po pracy z nowymi znajomymi
Nie przejmuj się
I tu ważna sprawa, takie podejście jest dobre, jeśli poprzednie (dążenie do 5 cyfrowych zarobków) podejście okazało się frustrujące z braku zamierzonych efektów. Dążenie do zarabiania dobrych pieniędzy nie jest niczym złym, jeśli dostarczamy tym samym odpowiedniej jakości usługi czy towar. Problemem są osoby, które chcą zarabiać dużo, a niewiele z siebie są w stanie zaoferować. Jak pisałem wiele razy, problemem są też pracodawcy, którzy nie chcą zainwestować, zaryzykować, oni po prostu chcą. Ja uważam, że obie strony rynku powinny się rozwijać i rozumieć drugą stronę.
Praca rentiera
Uważam, że warto pracować, nawet gdy jest się rentierem. Miałem ostatnio studenta, który uważał, że nie warto pracować i uczyć się, lepiej kupić 4 mieszkania na wynajem. Gorzej gdy mieszkania stracą na wartości, on będzie nie ubezpieczony. Dodałem również, że czas to coś co mamy najbardziej cennego i jego sprzedawanie jest najwięcej warte, dlatego powinien rozważyć zakup nieruchomości, ale również ogłaszanie się i wykonywanie drobnych napraw komputerów, by mieć dodatkowy fajny dochód
Dążenie do rentierstwa to cel kapitalistów
Należy jednak dążyć do rentierstwa i do tego, by odpoczywać, gdyż cytując książkę : „Sensem tworzenia jest odpoczynek pośród tego co współtworzyliśmy”. Dlatego nie przemawia do mnie teza, iż pracować należy tylko dla zabawy. Owszem – im więcej radości i satysfakcji daje nam praca tym lepiej. Ma ona swoją wartość i pracownik również musi dobrze zarobić, odpowiednio do wygenerowanej wartości. Nie jestem marksistą, nie uważam, że pracownik powinien zarobić 100% ze swojej pracy. Inwestor czy biznesman też musi zarobić. Jak można zauważyć w większości moich wpisów i komentarzy, widzę, że pracodawcy przywłaszczają sobie zbyt wiele korzyści z naszej pracy, zwłaszcza z pracy twórczej, która w kapitalizmie jest najwięcej warta
Podsumowanie rynku pracy
Podsumowując, są osoby, które uważają, że największym sukcesem w życiu są nie pieniądze, ale to, że idziemy przez życie po swojemu, nikt nam nie mówi jak mamy żyć i co mamy robić. Uważam, że w tej chwili na rynku pracownika, w czasie kryzysu osiągnąłem stan oczyszczenia, w którym moje dość drobne biznesy oraz freelancerka dają mi zyski, by żyć skromnie, ale na poziomie przyzwoitym
Zapraszam do komentowania, piszcie jak Wy dorabiacie sobie i jak żyjecie lub chcielibyście żyć, piszcie co Was uspokaja
Życzę Wam wszystkim spokoju ducha